Tym razem do Finlandii jechałam 3 dni wołami - z Gdańska do Stockholmu samolotem, ze Stockholmu do Turku promem, z Turku do Kuopio pociągiem, a z Kuopio już razem z Clio samochodem. Dodać należy, że to ja miała być kierowcą, a auta nie prowadziłam od lat, przepisów i znaków drogowych nie pamiętałam wcale, drogi zawiane, bo zima w Suomi dopisała. Szykował się kolejny hardcore. Clio jednak zupełnie się tym nie przejmowała i wierzyła w moje prześwietne umiejętności kierowcy. Wiara ta jednak wystawiona została na ciężką próbę, kiedy wracając z wypożyczalni aut wjechałam w zjazd z autostrady i to pod prąd hehe. Na swoje usprawiedliwienie powiedzieć muszę, że to Clio jako pilot tak nas wykierowała. Jakoś przeżyłyśmy ten dzień, ja spalam smacznie, a Clio klepała zdrowaśki przed jutrzejszą wyprawą do Kuusamo, czyli 450 km ze mną jako kierowcą w roli głównej haha.
Następnego dnia jednak wszystko poszło jak z płatka i po 6 godzinach jazdy dojechałyśmy szczęśliwie do Ruki z jedną przerwa na kawę w moich włościach w Jaloniemi. Mimo wszystko spóźniłyśmy się nieco na konferencje prasową fińskiej reprezentacji. Wpadłyśmy z hukiem na salę już w trakcie jej trwania zdyszane, czerwone jak buraki, zapadła cisza, wszyscy się odwrócili zobaczyć kto robi tyle szumu, a my jakby nigdy nic przetoczyłyśmy się przez cała salę i bezczelnie usadowiłyśmy sie w pierwszym rzędzie. Matti, który akurat coś perorowal aż zaniemówił na ułamek sekundy, zaciął się, zaczął jąkać i zgubił wątek. To się nazywa mocne wejście haha. Zaraz potem odbyła sie druga konferencja FIS-owska. Udało się nam umówić z Arttu Lappim na wieczór.
Podczas treningów przeżyłyśmy mały szok - Finowie wystąpili w nowych strojach, strasznych, zielonych, ciapatych kurteczkach Halti. Fuuuuu. Prawdziwy koszmarek. Podczas rozmowy z szefem od fińskich skoków i kombinacji Janne Marvailą nie omieszkałyśmy skrytykować tych wdzianek. Najśmieszniejsze, że on sam zgodził sie z naszą opinią po cichu :D Przypałetał się też do nas Andie Kuettel i zagadał na śmierć - to straszny gaduła.
Kwalifikacje oczywiście odwołano, choć nie mogłyśmy się nadziwić dlaczego. Niby z powodu wiatru, a przecież Hannu Lepisto powiedział latem, że w Ruce NIGDY nie wieje i my mu wierzymy, w końcu jest autorytetem haha. O godzinie 21 spotkałyśmy się z Arttu w Rantasipi. Wywiad z nim rano wrzuciłyśmy na stronę i poszłyśmy na zakupy i na obiadek do ulubionej Koti Pizza.
Sam konkurs był do bani. Czołowa 15-stka miała fatalne warunki i wszyscy jak jeden mąż lądowali na buli. Wygrał nasz nowy kumpel Arttu Lappi, za nim uplasowali się Simon Ammann i Anders Jakobsen. Z Andersikiem umówiłyśmy się na jutro. I z Kojem też. Po czym zrobione na bóstwa pojechałyśmy na bankiet dla mediów. Niestety nie było na nim nikogo znajomego, ponudziłyśmy się więc trochę i postanowiłyśmy wracać. Tymczasem jakoś nasz autobus nie przyjeżdżał - bankiet bowiem odbywał się w Kuusamo w hotelu Kuusamon Tropiikki, a my mieszkałyśmy w Ruce. Na szczęście napatoczył się znajomy Clio, niejaki Marcus Karjalainen z Savon Sanomat, który jak się okazało mieszkał tam gdzie my, tj. w Heikkali i podwiózł nas pod same drzwi.
Następnego dnia o 13 usadowiłyśmy się w holu Rantasipi i czekamy na Koja, czekamy, a on nic. Skończyła sie odprawa trenerów, inni już wyszli, a Koja ni widu, ni słychu. Przyszedł Vellu, przyszedł Matti, potem Tommi, nasz ulubieniec Hannu, a Kojo nie. W końcu trzeba było iść na skocznię na konkurs. Tam towarzystwa dotrzymywał nam Janne Marvaila. Kiedy zaczął się rozpływać w opowieściach nad grą w golfa, omało nie ryknęłyśmy śmiechem. Oni razem w Tommim tak już mają. Pojawił się Riku Riihilahti z YLE i wygłupiał się zaczepiając Janne, kopiąc go i rozpraszając kiedy z nami rozmawiał. Clio zdiagnozowała u niego ADHD, choć owsiki też pasowały do objawów. Jak spod ziemi zjawił się Kojo i dalej się nam tłumaczyć, dlaczego nie przyszedł o umówionej godzinie. Byłyśmy wyrozumiałe i porozmawiałyśmy sobie z nim po kwalifikacjach. Wesoło bylo co niemiara. Humor popsuć nam mogły jedynie złe warunki atmosferyczne. Po upadku Ahonena zawody odwołano. Miałyśmy za to więcej czasu na pogaduszki z Andersikiem.
Tymczasem Skoczkowie już zaczęli się rozjeżdżać do domów np. Aho, a po Boskiego Havu przyjechali .... rodzice :-P My jednak miałyśmy plany na wieczór - Clio miała imieniny, a w Ski Bistro po drugiej stronie Ruki grali dziś Zen Cafe, jeden z naszych ulubionych fińskich zespołów. Zaopatrzywszy się w drinki zaczęłyśmy wypatrywać znajomych. Pierwszy pojawił się Riku hehe, potem wypatrzyłyśmy Mikę Kauhanena, który stał przy barze i się kiwał patrząc otępiale w przestrzeń... Prawdziwą niespodzianką było spotkanie z Antti Horto, kolegą Ahonena z Eagle Racing. Koncert był superowy. Chłopaki zagrali m.in. swój hit "Rakastele mua", zabrakło niestety "Todella kaunis". Do hotelu wróciłyśmy o 2 w nocy, a rano czekała nas podróż powrotna do Kuopio. Obcykałyśmy foty strachom na wróble w Suomussalmi, ale bez wychodzenia z auta. Miałyśmy też śmieszną przygodę z tankowaniem. Żadna z nas nie miała pojęcia jak otwiera się wlew paliwa i zmuszone byłyśmy skorzystać z pomocy panów z sąsiedniego samochodu, którzy dzięki Bogu tankowali również na zadupiu w Hyrynsalmi. Ależ musieli mieć z nas bekę buhahaha.
W Kuopio śniegu było jak na lekarstwo, aż dziw o tej porze roku. Odwiedziłam oczywiście PHS, Puijo i Puijon Torni. Do Polski wracałam znowu 3 dni wołami. Niech żyje hardcore!!!
Tymczasem Skoczkowie już zaczęli się rozjeżdżać do domów np. Aho, a po Boskiego Havu przyjechali .... rodzice :-P My jednak miałyśmy plany na wieczór - Clio miała imieniny, a w Ski Bistro po drugiej stronie Ruki grali dziś Zen Cafe, jeden z naszych ulubionych fińskich zespołów. Zaopatrzywszy się w drinki zaczęłyśmy wypatrywać znajomych. Pierwszy pojawił się Riku hehe, potem wypatrzyłyśmy Mikę Kauhanena, który stał przy barze i się kiwał patrząc otępiale w przestrzeń... Prawdziwą niespodzianką było spotkanie z Antti Horto, kolegą Ahonena z Eagle Racing. Koncert był superowy. Chłopaki zagrali m.in. swój hit "Rakastele mua", zabrakło niestety "Todella kaunis". Do hotelu wróciłyśmy o 2 w nocy, a rano czekała nas podróż powrotna do Kuopio. Obcykałyśmy foty strachom na wróble w Suomussalmi, ale bez wychodzenia z auta. Miałyśmy też śmieszną przygodę z tankowaniem. Żadna z nas nie miała pojęcia jak otwiera się wlew paliwa i zmuszone byłyśmy skorzystać z pomocy panów z sąsiedniego samochodu, którzy dzięki Bogu tankowali również na zadupiu w Hyrynsalmi. Ależ musieli mieć z nas bekę buhahaha.
W Kuopio śniegu było jak na lekarstwo, aż dziw o tej porze roku. Odwiedziłam oczywiście PHS, Puijo i Puijon Torni. Do Polski wracałam znowu 3 dni wołami. Niech żyje hardcore!!!










































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz