środa, 22 czerwca 2011

Veikkaus Tour 2009

Tegoroczny Veikkaus Tour różnił się nieco od poprzednich, a to dlatego, że pojechała ze mną  ekipa filmowa, kręcącą film dokumentalny … o mnie. Tak, tak byłam jedną z trzech bohaterów tego filmu. Materiał, który zamierzali nakręcić w Finlandii dotyczył mojej pasji czyli skoków narciarskich. Trzeba było zabrać ze sobą sprzęt filmowy, zabraliśmy zatem busa i zapakowaliśmy się na prom Finnlines relacji Gdynia – Helsinki. Na promie kręcone były widoczki oraz dalsza część wywiadu ze mną. Konkursy w Lahti niestety musieliśmy sobie odpuścić i po przybiciu do portu w Helsinkach pojechaliśmy prosto do Kuopio. Ekipa w składzie: Rafał – reżyser, Piotr – kierownik produkcji, Sławek – kamera oraz Bartek – dźwięk zakwaterowani zostali za moją radą w Savonii, ja natomiast miałam metę jak zwykle u Clio. Towarzyszyła jej spędzająca tu wakacje jej siostra Ewko, z którą znałyśmy się już z wcześniejszych eskapad.






Następnego dnia zabrałyśmy chłopaków na zwiedzanie Kuopio, a więc centrum: Kaupungintalo, Tuomiokirkko, Vanha Satama itp. Potem poszliśmy na obiad do Rosso, a wracając do domu zahaczyliśmy o Puijo.






Rano kolejnego dnia spotkaliśmy się z Vaciakiem w Savonii. Moi filmowcy towarzyszyli nam z kamerą podczas wywiadu podglądając mnie przy pracy. Vaciak nie miał nic przeciwko, w końcu to ja robiłam tu za gwiazdę.




Potem popędziliśmy na zawody. Chciałam im wszystko pokazać i w sumie byli wszędzie – i pod progiem skoczni zarejestrować dźwięk skoczka w locie mijającego cię w odległości 2 metrów z prędkością ok. 100 km/h. I na górze skoczni gdzie skoczkowie sadowili się na belce i na dole przed szatniami skoczków. Nakręcili swój materiał, w planach mieli jeszcze panoramę miasta z wieży Puijo, ale to już jutro skoro świt i wracali do Polski, my natomiast również rano, ale nie aż tak wcześnie wypożyczyłyśmy samochód i pojechałyśmy do Vuokatti na dalszy ciąg Veikkaus Tour.




 

 




Po drodze odwiedziłyśmy i obfotografowałyśmy jeszcze skocznię w Kajaani. Po zakwaterowaniu w Vuokatti Sport Center pobiegłyśmy na treningi i kwalifikacje. Tłumy były jak zwykle dzikie – tylko my hehe. Porobiłam zdjęcia swoim ulubieńcom – Julii Kykkenen i Sebowi Klindze, z którymi umówione byłyśmy na wywiad, a na koniec wjechałyśmy wyciągiem na górę skoczni pozachwycać się różnorodnym fińskim krajobrazem buhahaha. Potem spacerkiem wróciłyśmy do hotelu na obiad.








Wywiad z Julką i Sebem zrobiłyśmy w świniarni czyli stołówce, ale na zewnątrz z widoczkiem na jezioro. Potem to jeziorko okupowałyśmy przez jakiś czas. Kiedy nam się znudziło Clio zaczęła spisywać wywiady, a ja z Ewko poszłyśmy na małe skoczenki popatrzeć jak Matti, Boski oraz reszta ciuli trenuje małe dzieci w ramach obozu szkoleniowego.




 



Następnego dnia pojechałyśmy sobie autem do pobliskiego Sotkamo na zakupy. A po południu już spakowane i wymeldowane stawiłyśmy się na konkursie. Pierwszą część zawodów spędziłam na górze przy szatniach podglądając np. jak Boski prasuje swoje narty, albo Jussi z Kaisą usiłują zapanować nad starszą latoroślą – Kią, gdy tymczasem Mały Luka spał sobie grzecznie w wózku. Jarkko przyszedł się przywitać, Matti stał nabzdyczony jakiś, reszta skakała – zwyczajny dzień na skoczni hehe.









Po chwili wzięłam jednak przykład z Clio i zeszłam na zeskok robić zdjęcia Mattiemu, Boskiemu, Kulmali, Kimmo, Jussiemu, Anssiemu czy Lauriemu, którzy mimo, że kombinatorzy, wzięli jednak udział w konkursie skoków. Tłumy były nieco większe niż dnia poprzedniego.








Bezpośrednio po  konkursie wsiadłyśmy w samochód i pożegnałyśmy Vuokatti wracając do Kuopio. Droga powrotna była urokliwa z powodu zachodu słońca tworzącego niesamowitą atmosferę. Pod wieczór byliśmy już u Clio skąd mogłyśmy cieszyć się pięknym widokiem z okna na bajeczne refleksy fińskiej nocy. Następnego dnia wracałyśmy wszystkie trzy do Polski.  





Na lotnisku w Gdańsku powitał nas Konrad z transparentem o treści: Welcom to great finnish movie star Elken Jalonen and her personal psychiatrist Clio G. Happonen in Poland on the „Electric” Airport. Hahahaha. Cały Konrad.