Ledwo wróciłam po Ruce, a za 2 miesiące jechałam na Puchar Świata do Zakopanego. Nie miałam wynajętej kwatery, więc moja wyprawa była trochę w ciemno. Liczyłam na to, że coś znajdę na miejscu i tak rzeczywiście było. Już w drugim miejscu, w którym pytałam się o lokum udało mi się wynająć pokój i to naprzeciwko media center czyli hotelu Daglezja. Tym razem mieszkałam zupełnie sama, ale oczywiście cała reszta towarzystwa też była w Zakopcu i niebawem wszyscy się spotkaliśmy na treningach i kwalifikacjach. Po nich ogrzaliśmy się na konferencji prasowej polskiej reprezentacji.
A wieczorem popędziłam na media bankiet do hotelu Kasprowy. Oczywiście zapomniałam zabrać zaproszenia i połowa gości musiała zaświadczać, że jestem ze skokównarciarskich.pl hehe. Pan ochroniarz dał im wiarę i wpuszczono mnie na szczęście. Inaczej musiałabym dylać na kwaterę po zaproszenie, a przecież to kawał drogi. Bankiet jak zwykle był taki sobie. Pełno małoletnich pseudo reporterek wieszających się na szyjach ich kolegów z „redakcji”. Poważni dziennikarze jakoś mi niknęli wśród tego tłumu licealistów. Nie żebym ja kreowała się na jakąś profesjonalną przedstawicielkę mediów, ale wiekowo mocno odstawałam od przeciętnej hehe. Jakaż odmiana po bankietach w Finlandii.
Piątek był jakoś wyjątkowo krótki: po obudzeniu okazało się, że pora jest raczej obiadowa, niż śniadaniowa, poszłam więc do Pizzy Hut, a potem trzeba było już iść na skoki. Tam znowu spotkałam się ze wszystkimi i było bardzo wesoło, głównie wygłupialiśmy się w tej zagrodzie dla bydełka, jak nazywam miejsce wydzielone dla dziennikarzy hehe. Konkurs wygrał Wolfi Loitzl, drugi był Gregor Schlierenzauer, a trzeci Martin Schmidt. Najlepszym z Finów okazał się Kalle, miejsce 12. Potem była oczywiście konferencja, gdzie można było się ogrzać, coś zjeść i udając, że się ciężko pracuje, posiedzieć na fejsie hehe.
W sobotę najpierw poszłam do media center na konferencję promującą polskojęzyczna stronę internetową Eurosportu. Byli ważniacy z Francji, którzy po rytualnym trykaniu wręczyli zgromadzonym prezenty w postaci plecaków Reeboka z logiem Eurosportu. Wróciłam na kwaterę trochę posiedzieć w necie, a potem poszłam z Martyną połazić i polansować się z nowym plecakiem po Krupówkach.
Po obiadku w Sfinksie popędziłyśmy na zawody, które wygrał Gregor przed Loitzlem i Ammanem. Znowu szkoplandzkojęzyczne podium bleee. Jakoś przeżyłam konferencję i poszłam robić się na bóstwo przed imprezą w Morskim Oku.
Impreza była naprawdę udana. Nawet nie zwracałam uwagi na cichodajki (choć tak naprawdę to są jawnodajki heeh) i cały ten okołoskokowy burdel. Bawiłam się w swoim gronie i było ok, choć tłoczno. Byli nawet owi Francuzi z Eurosportu. Teraz jednak mało przypominali ważniaków. Pijani w 4 d*** ledwo stali na nogach i przedstawiali raczej żałosny widok.
W niedzielę około południa miałam już pociąg do domu – cały dzień w drodze, a w poniedziałek do roboty bleee. Wracałam na lekkim kacu, ale z nowymi wspaniałymi wspomnieniami i planami na Turniej Skandynawski. Do zobaczenia za miesiąc.
A wieczorem popędziłam na media bankiet do hotelu Kasprowy. Oczywiście zapomniałam zabrać zaproszenia i połowa gości musiała zaświadczać, że jestem ze skokównarciarskich.pl hehe. Pan ochroniarz dał im wiarę i wpuszczono mnie na szczęście. Inaczej musiałabym dylać na kwaterę po zaproszenie, a przecież to kawał drogi. Bankiet jak zwykle był taki sobie. Pełno małoletnich pseudo reporterek wieszających się na szyjach ich kolegów z „redakcji”. Poważni dziennikarze jakoś mi niknęli wśród tego tłumu licealistów. Nie żebym ja kreowała się na jakąś profesjonalną przedstawicielkę mediów, ale wiekowo mocno odstawałam od przeciętnej hehe. Jakaż odmiana po bankietach w Finlandii.
Piątek był jakoś wyjątkowo krótki: po obudzeniu okazało się, że pora jest raczej obiadowa, niż śniadaniowa, poszłam więc do Pizzy Hut, a potem trzeba było już iść na skoki. Tam znowu spotkałam się ze wszystkimi i było bardzo wesoło, głównie wygłupialiśmy się w tej zagrodzie dla bydełka, jak nazywam miejsce wydzielone dla dziennikarzy hehe. Konkurs wygrał Wolfi Loitzl, drugi był Gregor Schlierenzauer, a trzeci Martin Schmidt. Najlepszym z Finów okazał się Kalle, miejsce 12. Potem była oczywiście konferencja, gdzie można było się ogrzać, coś zjeść i udając, że się ciężko pracuje, posiedzieć na fejsie hehe.
W sobotę najpierw poszłam do media center na konferencję promującą polskojęzyczna stronę internetową Eurosportu. Byli ważniacy z Francji, którzy po rytualnym trykaniu wręczyli zgromadzonym prezenty w postaci plecaków Reeboka z logiem Eurosportu. Wróciłam na kwaterę trochę posiedzieć w necie, a potem poszłam z Martyną połazić i polansować się z nowym plecakiem po Krupówkach.
Po obiadku w Sfinksie popędziłyśmy na zawody, które wygrał Gregor przed Loitzlem i Ammanem. Znowu szkoplandzkojęzyczne podium bleee. Jakoś przeżyłam konferencję i poszłam robić się na bóstwo przed imprezą w Morskim Oku.
Impreza była naprawdę udana. Nawet nie zwracałam uwagi na cichodajki (choć tak naprawdę to są jawnodajki heeh) i cały ten okołoskokowy burdel. Bawiłam się w swoim gronie i było ok, choć tłoczno. Byli nawet owi Francuzi z Eurosportu. Teraz jednak mało przypominali ważniaków. Pijani w 4 d*** ledwo stali na nogach i przedstawiali raczej żałosny widok.



































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz